692. Homo Medicus
692. Homo Medicus

692. Homo Medicus

Wiedeń 24.3.2024

Cały blog jako bezpłatny eBook w formacie pdf.

Jest to kolejny artykuł z serii „Homo”. Dotychczas opublikowałem: Homo Hygiienicus, Homo Libertatis, Homo Sapiens i Homo Militaris. Są to krótkie eseje w formie dziennika, przedstawiające moje wyobrażenie jednego dnia z życia osób z wybranej grupy. Dzisiaj opiszę moje przeświadczenie, jak może wyglądać jeden dzień lekarza.

Ostry dźwięk budzika przerywa mój zbyt krótki sen. Poprzedniego dnia siedziałem jak co dzień w gabinecie do drugiej w nocy. Po obchodzie w szpitalu i przyjmowaniu pacjentów musiałem odbębnić papierkowo-komputerową robotę. Tej biurokracji przybywa z roku na rok w zastraszającym tempie. Potem prywatni pacjenci. Ci potrzebują więcej uwagi, a przecież i ja muszę z czegoś żyć.

Wkurzył mnie jeden inteligencik. Nie powiem, przygotował się do tej wizyty. Kiedy zaproponowałem mu którąś ze statyn, to grzecznie, ale stanowczo odmówił. Twierdził, że cholesterol nie powoduje chorób serca, że to jest wielkie oszustwo. Co z tego, że miał rację? Ja nie zamierzam tracić prawa do pracy przez dyskusje z pacjentem. Najczęściej pomaga w takich sytuacjach zastosowanie fachowej chińszczyzny. Pacjent dochodzi do wniosku, że za mało wie i się poddaje. Jednak nie on. Ten po prostu pytał, jak czegoś nie rozumiał. Zanosiło się na długą dyskusję. Odpuściłem ten nieszczęsny cholesterol i zająłem się ciśnieniem krwi. Tutaj także trafiłem na beton. Nie chciał żadnych środków obniżających ciśnienie.

Zapytałem się, czego on ode mnie oczekuje? I tu mnie zaskoczył. Powiedział, że chce się jak najwięcej dowiedzieć o stanie własnego zdrowia, zanim podejmie jakąkolwiek decyzję. Gdyby wszyscy pacjenci tak do tego podchodzili, mielibyśmy z pewnością zdrowsze społeczeństwo. Postarałem się wyjaśnić, co wiem, na temat jego dolegliwości. Zostawiłem fachowy żargon, by nie przeciągać wizyty. Nie chciał żadnych leków, ale zapłacił i podziękował – najwyraźniej spełniłem jego oczekiwania.

Odetchnąłem z ulgą, żegnając upierdliwego pacjenta. Zaraz po nim weszła kobieta w średnim wieku. Sympatyczna i atrakcyjna. Z miejsca wypaliła: To pan mnie namówił na szczepienie przeciw kowidowi. No tak, nieszczęścia chodzą parami. Ukrywając zdenerwowanie, zapytałem – o co chodzi? Dwa dni temu, po tym, jak przewróciłam się na ulicy, stwierdzono u mnie zakrzepicę. Nie jest to przypadkiem objaw uboczny szczepienia? Odparłem, że tego nie można tak łatwo stwierdzić. Mogą być też inne przyczyny zakrzepicy. Pan przecież mówił, że szczepienia są bezpieczne! Gdybym przed tymi szczepieniami mówił pacjentom, że mogą wystąpić komplikacje, szybko pożegnałbym się z licencją lekarską. Tak źle i tak niedobrze.

Mój kumpel, także lekarz skierowuje z miejsca do psychiatry pacjenta sugerującego poszczepienne skutki uboczne. Taki bezczelny to ja nie jestem. Wypisałem skierowanie na badanie poziomu D-dimerów, płytki krwi i dopplerowskie USG żył głębokich. Była wyraźnie zadowolona, że się nią zająłem i nie wyrzuciłem jej z gabinetu jak inni lekarze.

Dopadł mnie pod wieczór nagły atak kaszlu. Dawno tak mocno nie kaszlałem! Muszę rozpocząć kurację. Wezmę czosnek i sok z cebuli – to przynajmniej działa i nie szkodzi.

Autor artykułu Marek Wójcik

Żeby pisać komentarze trzeba się zarejestrować. Chętnych proszę o krótkiego maila z informacją, kiedy mam otworzyć możliwość zarejestrowania. Ze względu na zmasowane ataki hakerskie zostałem zmuszony do zablokowania tej funkcji.
Mail: worldscam3@gmail.com

<Jeśli podoba Wam się to, co piszę, bardzo pomogłoby dalszemu rozpowszechnianiu tych artykułów, gdybyście je udostępniali Waszym znajomym na mediach społecznościowych.

VCounter.de Besucherzähler

Dodaj komentarz