Wrocław 29.8.2023
Cały blog jako bezpłatny eBook w formacie pdf.
Od trzech lat przeżywamy dziwne dla niektórych zjawisko jednomyślności, propagowanej przez telewizję, radio internet i prasę nazywaną tutaj mianem mainstreamowym, czyli przez media głównego ścieku. Napisałem „dla niektórych”, gdyż dla mnie nie jest to czymś całkowicie nieznanym. Przeżyłem blisko 30 lat w warunkach PRL-u i miałem codziennie przykłady propagandy o „bratniej przyjaźni ze Związkiem Radzieckim” odmieniane przez wszystkie przypadki w telewizji i wszystkich ocenzurowanych przez urząd cenzury prewencyjnej publikacjach.
Pomimo wszędobylskiej cenzury, nie udało się stworzyć jednomyślnego społeczeństwa bezkrytycznie popierającego „jedynie słuszną” drogę u boku wielkiego, czerwonego brata. Najlepszym dowodem na to było w roku 1980, dziesięć milionów, czyli jedna czwarta wszystkich Polaków, zapisanych do nowych związków zawodowych. Z pewnością nie była to nagła miłość do organizacji reprezentującej interesy klasy robotniczej. Była to miłość do jedynej wtedy tak wielkiej organizacji przeciwstawiającej się reżimowi narzuconemu Polsce z zewnątrz.
Z pewnością wmieszały się w ten proces także Stany Zjednoczone, dla których zjawisko Solidarności było sposobem na osłabienie przeciwnika. Jednak to nie USA była przyczyną protestu Polaków, to sposób traktowania przez władzę Polaków, których większość nie akceptowała stanu rzeczy. Powodem był brak akceptacji dla ludzi mających odmienne zdanie od oficjalnego i związane z tym represje. I tutaj mamy wspólny mianownik pomiędzy współczesną „demokracją” a totalitarnym systemem PRL-u.
Takie jest polskie tło historyczne dotyczące zdania odmiennego od oficjalnego. W tym artykule chciałbym zająć się sposobem traktowania przez nas wszystkich ludzi mających inne poglądy niż my sami. Kto z nas nie denerwuje się, słysząc, gdy ktoś twierdzi coś całkowicie sprzecznego z naszym sposobem patrzenia na świat? Najczęściej ten strach wynika z obawy przed koniecznością rewizji własnych poglądów, a to nie jest łatwy proces. Jednak czy na pewno we wszystkim mamy rację? Czy ją mieć musimy?
Kiedy spotkam osobę głoszącą poglądy, z którymi się nie zgadzam, to także u mnie pierwszym odruchem jest pytanie: jak można w ogóle w ten sposób myśleć? Odpowiedź na to pytanie możemy zdobyć tylko i wyłącznie pytając tę osobę. Na pewno rzucając obelgi i epitety, nie stworzymy klimatu do swobodnej wymiany argumentów. Taki właśnie styl „dyskusji” jest propagowany przez media. To wiemy, jednak nie zwracamy uwagi, kiedy ten styl sami stosujemy. Jak można zwalczać ograniczanie wolności słowa i przy tym nie dopuszczać innych do wypowiadania swojej opinii?
Celem dobrej dyskusji nie jest przekabacenie oponenta, by zaraz zaczął głosić nasze poglądy. To nie jest co prawda niemożliwe, ale mało realne. Celem dyskusji jest obopólne wzbogacenie własnych doświadczeń poprzez zastanowienie się nad argumentami strony przeciwnej. O ile takie argumenty się pojawią.
Pokażę Wam przykład z BanBye.com, jak ja reaguję na wpisy wkurzonych troli:
Niektórzy uznają, że pozwalam siebie opluwać. To jest ich zdanie i chętnie o tym podyskutuję. Osoba, która nie potrafi uzasadnić swojego zdania, nie potrafi także mnie obrazić. Alternatywą byłaby wymiana obelg podobnie jak w grze w ping-ponga. Na takie marnotrawstwo czasu i energii nikt mnie nie namówi. Ten gość się więcej nie odezwał. Napisał, co mu przyszło do głowy i zamilkł.
Jeśli podoba Wam się to, co tutaj piszę, bardzo pomogłoby dalszemu rozpowszechnianiu tych artykułów, gdybyście je udostępniali Waszym znajomym na mediach społecznościowych.
Autor artykułu Marek Wójcik
co mu przyszło do głowy i zamilkł.