Wiedeń 13.3.2023
Cały blog jako bezpłatny eBook w formacie pdf.
Opublikowany na kanadyjskiej, francuskojęzycznej platformie TVA Nouvelles artykuł: W australijskim mieście z nieba spadały ryby, przynosi na myśl biblijną mannę z Drugiej Księgi Mojżeszowej zwanej Księgą Wyjścia. Kwestie teologiczne nie są tematem mojego blogu – mam zbyt mało wiedzy na ten temat. Gdy widzę żywe ryby leżące na szosie, ta scena kojarzy mi się także z piosenką śpiewaną przez Krystynę Sienkiewicz o rybach.
W tym australijskim mieście mówi się o tym od kilku dni. Wiele osób było świadkami deszczu ryb, rzadkiego zjawiska spowodowanego szczególnymi warunkami pogodowymi.
Pada deszcz hamburgerów? Pada deszcz kotów i psów, jak mówią Anglicy? NIE. W rzeczywistości miasto Lajamanu położone w suchej północnej Australii było zszokowane deszczem ryb. Ta społeczność, położona w pobliżu pustyni Tanami, nie widziała tego zjawiska od ponad dekady, kiedy tornado za jednym zamachem wysysało ryby z rzek.
I cóż to ma wspólnego ze światowym oszustwem – głównym tematem tego blogu? Raczej niewiele. Nie jest to efekt zmyślonego globalnego ocieplenia – bo coś takiego nie istnieje. Zjawisko to nie jest to także efektem „nadmiaru” niezbędnego do życia roślin dwutlenku węgla. Jakkolwiek dużo się dzieje na świecie, na podstawie bzdurnych ideologii, to ryby spadły z nieba bez udziału i złej intencji jakiegokolwiek człowieka. Nie ulegajmy paranoi, właśnie dlatego zdecydowałem się dzisiaj napisać artykuł o rzadkim, ale naturalnym zjawisku.
Czyż nie warto, choć na chwilę zostawić na boku troski i emocje związane z naszą burzliwą rzeczywistością? Popatrzcie, jak sobie z tym radzą inne zwierzęta, nawet gdy ze względu na dużą wagę nie grozi im spadnięcie z chmur deszczowych:
Autor artykułu Marek Wójcik