Wiedeń 4.3.2023
Cały blog jako bezpłatny eBook w formacie pdf.
Troll – złośliwy duszek ze skandynawskich baśni. Tak zdefiniowałbym własnymi słowami tę postać. Pozostałaby postacią z dawnych wierzeń, gdyby nie nowoczesna technika. Dzięki mediom społecznościowym, takim jak np. Facebook, wizerunek trolla stał się dzisiaj powszechnie znanym zjawiskiem. Znajdziecie ich w komentarzach, które mają wspólną dla wszystkich trolli cechę: są złośliwe. Drugą podstawową cechą tej grupy jest brak jakichkolwiek sensownych argumentów. Najczęściej treści przez ich podawane są niezaprzeczalną prawdą, gdyż oni tak uważają.
Nie wszystki trolle są opłacane przez Georga Sorosa, chociaż robi to i nie jest trudno o takie sponsorowanie. „Ważne, że kierunek słuszny”, jak śpiewał Wojciech Młynarski. Tak więc apeluję do trolli wolontariuszy: Chcecie kasy? Zwróćcie się do Sorosa – puśćmy totalitarnego dziada z torbami.
Aby nie być gołosłownym, pokażę wam trolla w akcji. Pod moim ostatnim artykułem opublikowanym m.in. na Facebooku pojawił się taki wpis:
Jest to jedna z powszechnie stosowanych technik trollowania. Wpisujemy wyssane z palca twierdzenie, które ma ośmieszyć przeciwnika, dodajemy do tego kilka tematów, wrzucamy je do wspólnego worka z napisem: „kompletne bzdury” i praca wykonana. Nieważne, że w moim całym blogu wśród ponad 400 wpisów nie znajdziecie nic na temat Elvisa Presleya. Możecie to sprawdzić, ściągając darmowego eBooka z wszystkimi moimi dotychczasowymi artykułami. Wystarczy wcisnąć CTRL-F i wpisać szukane słowo: Presley. Znajdziecie go, owszem, ale jedynie w dzisiejszym artykule.
Po co to wszystko? Odpowiedź na to pytanie jest prosta: żeby zdyskredytować autora bez wchodzenia w wymianę argumentów. Ta ostatnia skazana jest na całkowitą porażkę trolla. On po prostu nie ma żadnego uzasadnienia własnego stanowiska.
Ponadto trolli cechuje jeszcze jedna cecha: są leniwi. Nie chce im się czytać tekstów, które tak chętnie krytykują. Gdyby tak nie było, to przedstawiony w tym przykładzie złośliwiec dodałby do swojego worka coś z mojego artykułu, w którym przedstawiam opinię, że miękkie lądowanie na Księżycu było ziemską imprezą rodem z Hollywood – made in NASA. A pasowałoby do tego worka. No cóż, lenistwo nie popłaca.
Autor artykułu Marek Wójcik