Wrocław 31.1.2022
Cały blog jako eBook w formacie pdf.
Większość ekspertów uważa, że…
Pewnie tak zacząłbym pisać ten artykuł, gdyby nie kryzys zaufania do medialnych ekspertów. Tacy „eksperci” jak prof. Horban, prof. Pyrć i kilku innych, są najlepszym przykładem na medialne nadużywanie naszego zaufania do osób mających bliskie, często skrywane układy z wielką farmacją.
Dlatego nie powołam się na ekspertów. Choćby dlatego, że tematem tego wpisu jest kryzys ekonomiczny, czyli prawdziwy powód, lub jak kto woli element decydujący, powstania tej plandemii.
Na szczęście nie jestem ekspertem ani medycznym, ani ekonomicznym. Miałem na ostatnim roku studiów jeden semestr ekonomii – wtedy był podział na ekonomię socjalizmu i kapitalizmu. Tak więc jedyne co mam to podstawowe pojęcie czym jest ekonomia.
Spotkałem się już z zarzutem: skoro nie jestem lekarzem, to jakim prawem zabieram głos w tematach związanych z medycyną. Zgodnie z tą logiką, nie wolno nikomu zabierać głosu na temat pogody, jeśli nie ma wykształcenia w dziedzinie meteorologii. Mimo upadku zaufania do fachowców ekspertów, nieraz korzystam z ich opinii, jeśli te opinie nie stoją w sprzeczności z podstawowymi zasadami logicznego myślenia.
Przejdźmy jednak do tematu kryzysu ekonomicznego. Kilka dni temu został opublikowany artykuł: Dokument Nomury może rzucić światło na wybuch Repo i ratowanie przez FED Gang of Six w 2019 roku.
Dla tych, którzy nie wiedzą co to jest FED wyjaśniam – jest to System Rezerwy Federalnej USA – PRYWATNA organizacja założona w roku 1913.
Istnieje wiele powodów, dla których członkowie Kongresu, regulatorzy bankowi i media głównego nurtu nie chcą rozmawiać o wybuchu transakcji repo w 2019 r. i masowym ratowaniu giełdy. Ekonomista Michael Hudson wyjaśnił wcześniej, że FED nie miał uprawnień do ratowania kilku domów handlowych na Wall Street pod dyktatem reformy finansowej Dodda-Franka. Dodd-Frank ograniczył FED do korzystania ze swoich uprawnień do udzielania pożyczek awaryjnych w celu ratowania „szerokiej bazy” amerykańskiego systemu finansowego.
Jak opisaliśmy w poniedziałek, nie było „szerokiej bazy” ratowania amerykańskiego systemu finansowego przez FED w ostatnim kwartale 2019 r.: 62 procent skumulowanej kwoty 19,87 biliona USD w przekazywanych w systemie pożyczek repo (system pożyczek pomiędzy bankami), trafiło do zaledwie sześciu domów handlowych : Nomura Securities International (3,7 biliona dolarów); JP Morgan Securities (2,59 biliona dolarów); Goldman Sachs (1,67 biliona dolarów); Barclays Capital (1,48 biliona dolarów); Citigroup Global Markets (1,43 biliona USD); i Deutsche Bank Securities (1,39 biliona dolarów).
Jako, że w USA zamiast słowa bilion, używa się trylion – co wprowadza jeszcze większe zamieszanie i utrudnia zrozumienia spraw ekonomicznych, wyjaśniam, że w obu przypadkach (nasz bilion, czy amerykański trylion) to jest jedynka i dwanaście zer. Kwota w dolarach amerykańskich. Innymi słowy milion milionów dolarów USA.
Nomura w Japonii; Barclays w Wielkiej Brytanii; Deutsche Bank w Niemczech są to trzy największe zagraniczne ( z punktu widzenia USA) banki.
Wszystkie sześć wymienionych powyżej domów handlowych na Wall Street ma jedną wspólną cechę: dużą ekspozycję na instrumenty pochodne. Warto zwrócić uwagę na ujawnienie w skonsolidowanym sprawozdaniu sytuacji finansowej Nomura Securities International za okres kończący się 31 marca 2019 r. Jak wskazano powyżej, Nomura Securities International otrzymał największą skumulowaną sumę pożyczek z przyrzeczeniem odkupu od FED w czwartym kwartale 2019 r.
Nie będę się tu zagłębiał w tematykę i wyjaśniał czym są instrumenty pochodne. Wolałbym zwrócić uwagę na to, że FED stworzył z powietrza olbrzymie ilości dolarów USA. Nie w formie banknotów, lecz w formie wirtualnej – przez kliknięcie na właściwy klawisz w odpowiednim programie na konkretnym komputerze. Od momentu, kiedy w roku 1971 prezydent USA Richard Nixon usunął sztywny związek kursu dolara amerykańskiego ze złotem, takie operacje FED-u stały się możliwe.
Nie trzeba być tzw. ekspertem, by zrozumieć, że drukowanie olbrzymiej ilości pieniędzy, rzucanie ich na rynek wspomagane tłumieniem gospodarki przez lockdowny musi w końcu doprowadzić do potężnej inflacji. FED stoi przed dylematem: podnieść stopy procentowe, co doprowadzi do ruiny większość działających na wolnym rynku zadłużonych firm (a także państw), czy nadal dodawać puste pieniądze by choć trochę opóźnić ogólnoświatowy kryzys pieniądza. Przysłowiowy wybór między dżumą, a cholerą. Pierwsze rozwiązanie – wyższe oprocentowanie doprowadzi do kryzysu gospodarki, drugie do przyspieszenia spadku wartości pieniądza – czyli inflacji.
Problem ten dotyczy nie tylko dolarów USA. Także euro, funt brytyjski, japoński jen, polska złotówka, a nawet szwajcarski frank – wszystkie waluty skazane są na rychłą śmierć, przez utratę wartości sięgającą nawet 90%. Tę ostatnią kwotę 90% podałem z powietrza – równie dobrze może ona wynieść 99%. Wynika to z podstawowych zasad ekonomii. Dlaczego więc mamy inflację poniżej 10%? Bo tak zaczyna się każdy kryzys. Ceny nieruchomości oraz akcji wielu firm osiągnęły wielokrotnie wyższy poziom niż są warte w rzeczywistości.
Wartość pieniądza nie opartego na fizycznych walorach jak złoto, jest taka, jakie jest zaufanie do tej waluty. Jak długo jesteśmy skłonni akceptować pieniądze jako równowartość towarów i usług, tak długo utrzyma się wartość pieniądza. Kiedy pieniądz straci nasze zaufanie, wtedy będzie mniej wart niż papier na którym się drukuje banknoty – także ten wirtualny na naszych kontach w banku.
Czemu mimo inflacji ceny metali szlachetnych nie ulegają poważnym zmianom? Ponieważ te ceny są manipulowane. Aby utrzymać cenę złota na niższym poziomie wystarczy rzucić na rynek odpowiednią ilość tego kruszcu. Poza tym złoto nie jest najlepszym celem dla spekulantów. Metale szlachetne kupują ci, którzy chcą się zabezpieczyć przed inflacją – nie aby zarobić. Nawet jeśli w przyszłości ceny złota poszybują w górę – co z pewnością się wydarzy – nie oznacza to wcale wzrost wartości tego kruszcu. Oznacza to jedynie spadek wartości pieniądza, którym wycenia się złoto.
Autor artykułu Marek Wójcik